ANNAŁY ZŁOTEGO WIEKU III
„Mgr Zenon Piszczyński – takim Go pamiętam.”
Przebywałem w Zakładzie świebodzińskim (zmieniał nazwę kilka razy) od kwietnia 1949 r. do sierpnia 1953 r.
Przyjechałem z drugą grupą tzw. „warszawską” (wielu z nas pochodziło z Warszawy).
W Zakładzie przebywała od II półrocza 1948 r. pierwsza grupa 14 dzieci. Największą liczbę stanowiły dzieci i młodzież po amputacji kończyn dolnych lub górnych. Ja do nich należałem.
Pierwszym ważnym wydarzeniem było opanowanie umiejętności poruszania się na taborecie.
Pierwsza odkryła ten sposób „chodzenia” koleżanka Aleksandra Rehlis. Od niej uczyliśmy się techniki posługiwania się taboretem. To była istna ” rewolucja ” w sposobie pokonywania odległości.
Pierwszy dyrektor Zakładu dr Mirosław Leśkiewicz wprowadził ćwiczenia i zajęcia sportowe jako jeden z etapów naszej rehabilitacji.
Zakład zorganizował w lecie 1949 r. obóz sportowy w Wilkowie (koło Świebodzina) dla swoich pacjentów. Spanie pod namiotami, zajęcia sportowe, wypady do lasu. Wpływało to korzystnie na rozwój fizyczny, uodporniało na stresy.
W 1950 r. Zakład uzyskał do swojej dyspozycji Ośrodek letni w Przełazach (15 km od Świebodzina), pięknie położony nad jeziorem. Wymarzony teren do ćwiczeń sportowych i wypoczynku. W miesiącach letnich lipcu i sierpniu organizowano dla pacjentów obóz rehabilitacyjno – wypoczynkowy.
Drugi dyrektor Zakładu dr Lech Wierusz kontynuował rozpoczęte przedsięwzięcia zmierzające do aktywnej rehabilitacji pacjentów.
W sposób profesjonalny zaczęto prowadzić zajęcia leczniczo-rehabilitacyjne po powstaniu Bloku Rehabilitacyjnego. Kierownikiem działu został mgr Zenon Piszczyński – nauczyciel wf specjalizujący się w rehabilitacji. Człowiek prawego charakteru, humanista, wychowawca, sercem i duszą oddany sprawie rehabilitacji. Całe swoje życie zawodowe poświęcił pracy z dziećmi i młodzieżą – pacjentami Zakładu. Tytan pracy. Wielki człowiek. Mgr Piszczyński kierował Ośrodkiem letnim w Przełazach. Planował, organizował i realizował łącznie z personelem Ośrodka (wychowawcy, instruktorzy, pielęgniarki) zajęcia dla podzielonych na grupy pacjentów.
Wymienię kilka nietypowych zajęć charakteryzujących metody mgr Piszczyńskiego:
- organizował marsze w warunkach terenowych długości 500 m połączone z badaniami wpływu wysiłku na stan fizyczny organizmu, – badania przeprowadzał dr Wierusz,
- wypożyczył konia z pobliskiego gospodarstwa. Sama jazda nie była celem ale sposób wejścia na grzbiet konia,
- sprowadził samochód terenowy marki Willis (własność Zakładu) i uczyliśmy się prowadzić,
- organizował pływanie w wodzie z aparatami ortopedycznymi (protezami),
- przeprowadził sprawdzian naszej wytrzymałości w pływaniu na dystansie około 3 km. Przepłynęliśmy jezioro (wybrana grupa pacjentów).
Na zakończenie sezonu letniego w Przełazach mgr Piszczyński organizował zawody sportowe. Przyjeżdżał cały personel Zakładu i nam kibicował. Przed południem zawody lekkoatletyczne (biegi, rzuty, skoki), strzelanie z łuku, a po południu zawody pływackie (skoki z trampoliny, pływanie na różnych dystansach, gra w piłkę wodną). Potem były dyplomy, nagrody.
Wyniki zawodów były notowane. Mgr Piszczyński sporządzał tabele, wykresy, – dokonywał analizy naszych osiągnięć, które były także miernikiem stopnia osiągniętego przez nas poziomu rehabilitacji .
My byli pacjenci Zakładu doceniamy także wszystkich pracowników, których praca jako wspólny, zbiorowy wysiłek przyczynił się do realizacji głównego celu Zakładu – rehabilitacji i przygotowania do życia w społeczeństwie swoich pacjentów – wychowanków.
Nie mogę nie wspomnieć wkładu pracy sióstr zakonnych Rodziny Marii; ss Florentyny, Benigny, Teresy, Stanisławy, Marii i innych, które pełniły w tamtych latach funkcje nauczycielek, wychowawczyń i pielęgniarek.
Teraz jestem emerytem. Gdy sięgam pamięcią do tamtych lat i oceniam swoje życie konfrontując wnioski z otaczającą mnie rzeczywistością, to stwierdzam autorytatywnie, że jestem szczęśliwy z tego, iż moje dzieciństwo, młodość i wiek dojrzały przypadły na okres istnienia Polski Ludowej. Dzięki temu mogłem trafić do takiego Ośrodka, być leczony i rehabilitowany bez względu na status materialny rodziny, mogłem bez przeszkód uczyć się i zdobyć wykształcenie, ukończyłem studia wyższe ekonomiczne. 30 lat pracowałem w zawodzie. Założyłem rodzinę i wychowałem syna.
Warszawa, dnia 25 sierpnia 2007 r.