Ela Medyńska – Szept w Bieszczadach, sierpień 2005
Krótki urlop w Bieszczadach 12-17 sierpień 2005
Nasz wyjazd w Bieszczady rozpoczęliśmy w piątek ok. 9,00 rano Traktem Lubelskim przez Lublin, Rzeszów ( 40 minut w wyniku remontu drogi ), Sanok, Lesko i w Orelcu byliśmy ok. 16,30. W nocy i to późno z uwagi na korek z Krakowa dojechali Danusia i Jaś Sobocińscy.
Pierwszy dzień spędziliśmy przy domu. Ale co to znaczy; las, góry, czyste powietrze, wspaniała pogoda i towarzystwo. Staszek-gospodarz, „uprawiał” koszenie trawy, Jaś, rąbanie drewna, a Jaś-młody i my obserwowaliśmy przyrodę. Zdj. 1, 2, 3.
Niedziela też wiejska, sielska. Msza Św. w drewnianym kościółku w Orelcu (budują nowy). Gospodarze pojechali na chrzciny do Sanoka, a my na gospodarstwie. Zdj. 4
W poniedziałek wszyscy z wyjtąkiem Staszka i nas pojechali na jednodniową wycieczkę do Lwowa. To wspaniała atrakcja dla przebywajcych gości w Bieszczadach, tanio, sprawnie autokarem i z prawdziwym przewodnikiem. Więcej patrz: www.szept.bieszczady24.pl i www.bieszczady-przewodnicy.pl .
Ja z Andrzejem wybraliśmy się też za granicę, bo do Słowacji. Jechaliśmy piękną trasą przez prerie do Komańczy, a potem w Barwinku przekroczyliśmy granicę i przez Svidnik do Bardejova ( ok. 60 km od granicy). Zboczyliśmy jeszcze w prawo do Bardejovskich Kupeli, które od XIII w słyną ze swoich leczniczych wód mineralnych. Patrz: www.kupele-bj.sk
Musimy tu wrócić, bo tak przelotnie w ciągu godziny się nie da. Tam zjedliśmy obiad ( podły niesłychanie, knedle z gulaszem, a właściwie Pedigree lub Kity Kat). Kosztowało to 120 koron czyli 11zł i odpoczęliśmy w skansenie. Zdj.5, 6. Następnie pojechaliśmy do Bardejova, przepiękne miasteczko, z XIII wieku, obecnie ok. 33 tyś. Mieszkańców, w trakcie odnawiania, byliśmy tylko na starym rynku, klimat nieco krakowski. Piękna katedra- Bazylika minor pod wezwaniem Św. Idziego (Egidia). Tylko ją zwiedziliśmy, jest obecnie w remoncie. Uwaga, zwiedzanie płatne! Więcej patrz: www.bardejov.sk Wieczorem spotkanie, wymiana wrażeń oraz prezentacja łupów. Zdj.7, 8, 9, 10.
Kolejny dzień również w rozjazdach: wycieczka do Sarospatak na Węgry, do perełki węgierskich miast o zabytkowej architekturze, gdzie patynowe zabytki i nowoczesna architektura tworzą charakterystyczne oblicze miasta. Miasto słynie również z wód termalnych, znajduje się tam 5 basenów o różnej ciepłocie wody ( max.48 oC ) Patrz: www.sarospatak.hu
My pojechaliśmy na całodniowa wycieczkę Małą Obwodnic Soliny. Solina, Polańczyk – Andrzej skorzystał z lunety , Wołkowyja, Bukowiec, Rajskie, Chrewt, gdzie mając przepiękny widok zjedliśmy smaczny obiad, który powabnie patrzy z talerza na Andrzeja (a może to raczej niemy krzyk). Następnie Polana, Czarna Górna, Żłobek, Hoszów, Hoszowczyk, Równia, Ustianowa, Łobozew Górny, Łobozew Dolny, Jawor – widok na tamę w Solinie (przystań), Bóbrka i ponownie Orelec. Na kolację był węgorz, suvenir od gości Szeptu. Miałyśmy z Marylką dylemat, czy nie zepsuty, bo miał kręgosłup i ości niebiesko-zielone. Ale Kapitan Żeglugi Wielkiej Jan Sobociński uświadomił nam, że to węgorzyca ( proszę nie myśleć, że samica węgorza). Wieczorem pośpiewaliśmy wspólnie, tak jak lubił Pan Profesor i my też. Zdj. 11, 12, 13, 14, 15, 16, 17, 18, 19.
Środa to powrót do domu, postanowiliśmy zajechać do Kozłówki aby zwiedzić piękny zespół pałacowy Zamoyskich oraz muzeum Socrealizmu ( patrz www.muzeumkozlowka.lublin.pl ), jednak za Rzeszowem „złapaliśmy gumę”, a właściwie kompletnego „flaka”. U wulkanizatora okazało się, że odpadł sparciały wentyl? (nie chcę mysleć co by było dzień wcześniej w górach). Gdy dojechaliśmy do Kozłówki niestety było już nieczynne i mogliśmy pobyć tylko w parku. Zdj.20, 21, 22.
Jadąc przez Rzeszów zadzwoniliśmy do Krzysia Smoleńskiego, ale był w pracy i rozmawialiśmy z jego mamą. Krzyś jest po zawale, ale dzielnie opiekuję się swoją bardzo schorowaną mamą i mimo nie najlepszego zdrowia nadal pracuje na 1/2 etatu.
Ten wyjazd dał nam wiele odpoczynku i naładował akumulatory. Do zobaczenia w Licheniu. Ela i Andrzej Medyńscy