Ela Medyńska – nasze pomysły na bal przebierańców

ELA MEDYŃSKA – NASZE POMYSŁY NA BAL PRZEBIERAŃCÓW

          Kochani, widzę, że się ruszyliśmy, ale aby definitywnie przerwać tę ciszę postanowiłam podzielić się z Wami tym co u nas słychać w karnawale, a raczej w karnawałach.

Od sześciu lat w okresie karnawału spotykamy się u przyjaciół w Łosiu /ok. 30 km na południe od Warszawy/ na tzw. balu przebierańców. Na ogół w stałym gronie i stało się to już tradycją. Każdy zgłasza co tym razem przygotuje do jedzenia no i oczywiście flacha. Samo przebieranie się sprawia dużo radości /chociaż początkowo było to dla nas wszystkich pewnym obciążeniem/. Z roku na rok mamy coraz mniej kłopotów z pomysłami. Jednak muszę przyznać, że Prezes bardzo przeżywa każdego roku jak się przebrać, a wszyscy czekają co tym razem Andrzej wykombinuje.

Zdjęcia 1 i 2.

W tym roku 23.01 w minioną sobotę również byliśmy na takim spotkaniu, do domu wróciliśmy ok. godz.3 w nocy. Tym razem byliśmy jako Jan i Maria Rokitowie co możecie zobaczyć na zdjęciach. Szkoda, że nie widać naszych pokaźnych ogonów, które wzbudziły zainteresowanie sąsiadów kiedy zdążaliśmy do samochodu. Andrzej nareszcie bez obrazy otoczenia z dumą chwalił się swoim ogonkiem. W czasie jazdy musiał wyłączyć migające rogi co by nas nie stuknęli zaciekawieni kierowcy. Było jak zawsze świetnie.

Zdjęcie 3 i 4. 2004 rok

W domu znaleźliśmy arafatkę, którą kiedyś z Iraku przywiózł Andrzeja brat. Jako, że temat niezbyt wesoły nie będę komentować. Dla pocieszenia dodam, że były paczuszki z cukierkami i koperty z cukrem pudrem no i oczywiście zimne ognie. Dobrze, że Andrzej nie należy do rodziny królewskiej.

Zdjęcia 5 i 6. 2003 rok

To rok kiedy Adam Małysz zdobywał medale. Skakała cała Polska, skakał również Prezes, nawet miał gogle i dziecięce narty.

Andrzej był przebrany za pszczółkę – Gucia, miał czułki i skrzydełka a ja byłam kwitnącą łączką na potrzeby Gucia.

Zdjęcie 9. 2001 rok

Był to wieczór kotylionowy, też bardzo udany.

Zdjęcia 10 i 11. 2000 rok

Nowy wiek, nasze pierwsze spotkanie. Ja byłam choinką, miałam na sobie lampki na baterie i co jakiś czas się zapalałam, a na głowie czubek z naszej domowej choinki osadzony w pudełku po jogurcie. Na koniec mi go stłukli i przez dwa lata nasza domowa choinka musiała zadowolić się gwiazdą. Andrzej był telefonem komórkowym „Alcatel”, najwięcej emocji wzbudzało naciskanie klawisza O kiedy to podnosiła się antenka .Wszyscy chcieli telefonować zamiejscowo.

Może również opiszecie coś z Waszych wydarzeń, podróży, jakieś osobliwości itp. Może kogoś z nas zainspirują opisywane zdarzenia.

Elżbieta Medyńska