Edyta Królik z domu Strauss
(1941 – 2016 r.)
„Edyta była moim największym wzorem” – tak o pani Edycie Królik wypowiedział się przed laty pan Ryszard Anyszko, jak zostali kolegami z pracy.
Edyta Strauss – Królik urodziła się w Toruniu 20 kwietnia 1941 roku.
Gdy miała 5 lat przechodząc przez ulicę wpadła pod tramwaj, tracąc podudzie. W domu chodziła do szkoły o kulach pachowych i od nauczycielki klasy pierwszej otrzymała adres Zakładu dla Dzieci Kalekich w Świebodzinie..
Do Zakładu w Świebodzinie trafiła w drugim rzucie; – siedmioletnia Edyta otrzymała 69 numer historii choroby (najprawdopodobniej był to grudzień 1949 roku).
W Zakładzie bardzo troskliwie zajął się nią pan magister Piszczyński.
Za pełnym przyzwoleniem jej pastora z Torunia, przeszła z wyznania ewangelickiego na katolicyzm. Magister Piszczyński był jej chrzestnym ojcem.
W Poznaniu profesor Dega poprzez dwukrotne operacje przystosował kończynę do noszenia protezy. Pamiętamy jak sprawnie i lekko się potem poruszała, tak że wielu z nas nie wiedziało, że chodzi o protezie. Wiemy ile to kosztowało trudu i bólu. Niezwykle uspokajały i podnosiły ją na duchu słowa magistra Piszczyńskiego: – „Ty musisz dać sobie radę, jesteś moją chrześnicą, musisz być dzielna i przetrwać wszystko”.
Również wiele zawdzięczała pani magister Biniasiowej, która osobiście ją rehabilitowała.
Wspominała, że po przyjeździe do Zakładu czuła się tu jak w raju. Doktor Leśkiewicz stworzył bowiem warunki, których w kraju wyniszczonym wojną młodzież nie miała.
Drugą klasę, do której trafiła, prowadziła siostra Stanisława Świderska (Kaliksta). Edyta opanowała szybko płynne czytanie i pisanie. To dzięki siostrze Stanisławie, – w klasie czwartej, gdy przejęła ją młoda nauczycielka pani Władysława Kozyra, jak sama wspominała – „nie potrafiła błędnie pisać!”
Kiedy siedziała w jednej ławce z Marysią Hajdrych (Murkowską) w klasie szóstej i siódmej, obie zafascynowały się metodami nauczania polonistki Jadwigi Borkowskiej.
Również wpływ na ukształtowanie przyszłej drogi życiowej mieli inni nauczyciele: mgr Jan Sobociński, Marian Kochanek, Albina Konoplicka, czy prowadząca harcerstwo pani Stenia Łuczakowa, która wpoiła postawę by – „być wesołą mimo trosk.”
W tym okresie w Zakładzie siostry przygotowywały młodzież do życia kompleksowo; nauczyła się więc szycia, haftowania, czy zwykłego cerowania. Często w późniejszym dorosłym życiu wykonując szereg prac we własnym domu, wybiegała myślami pełnymi wdzięczności ku tamtym niezapomnianym chwilom. To siostra Teresa Reformat, na lekcjach geografii wymagająca i surowa, podczas robótek zaś okazująca wprost „złote serce” poradziła jej by wybrała zawód nauczyciela.
W Zakładzie panowała rodzinna atmosfera. Starsi opiekowali się młodszymi. Wspominała po latach bardzo przyjacielską, troskliwą opiekę ze strony Fryderyka Tomali, traktującego ją jak młodszą siostrę.
Po ukończeniu szkoły podstawowej w 1955 roku opuściła Zakład i w Sulechowie podjęła naukę w Liceum Pedagogicznym.
Już tam prowadzący bibliotekę szkolną mgr Jastrzębski zainteresował i zaszczepił w niej zapał do bibliotekarstwa. – „Stąd potem ten kawałek chleba w Sanatorium tak mi smakował”, – wspominała pani Edyta w rozmowie ze mną w maju 2008 roku, przy zbieraniu materiału do książki o doktorze Leśkiewiczu.
Powróciła bowiem do Świebodzina, gdzie znalazła zatrudnienie, zrozumienie i pomocną dłoń kontynuatora idei leśkiewiczowskiej w osobie doktora Lecha Wierusza.
Uczyła w przysanatoryjnej szkole od 1960 do przejścia na emeryturę w 1984 roku. Prowadziła równolegle bibliotekę szkolną, zajmowała się nią też po przejściu na emeryturę.
Swoje wykształcenie uzupełniła na warszawskim PIPS-ie, gdzie osobiście poznała profesor Marię Grzegorzewską. Wspominała, że profesor cieszyła się takim szacunkiem wśród studentów, że nawet przechodząc koło budynku na Szczęśliwicach, gdzie było jej mieszkanie, wszyscy milkli by nie zmącić ciszy – „Ci, ba mama pracuje!”
Z naszych szkolnych lat zapamiętamy niezwykły zapał, jakim zarażała nas do literatury. Wszyscy walczyliśmy o prymat klasy w konkursie „Mądrej sowy”. A niezwykłym ewenementem był eksperyment pedagogiczny zorganizowania klasy VIII na wzór republiki. W praktyczny sposób uczniowie poznawali zasady demokracji.
Nadzwyczajne poświęcenie, zaangażowanie, rzetelność zawodowa oraz troska o dobro pacjentów całego personelu przyczyniły się, iż LORO zyskało sławę nie tylko w Polsce.
W życiu osobistym założyła rodzinę, miała dwoje dzieci: Barbarę i Ryszarda. Mąż, Witold Królik, który pracował również w LORO, gdzie prowadził dokumentację foto zmarł wcześniej, przeżyła również nagłą śmierć córki.
Pani Edyta Królik w pamięci zachowała na zawsze wielką wdzięczność do swoich nauczycieli i spoglądając na swoich uczniów marzyła, by i oni zachowali ją w swojej pamięci jako nauczyciela, który dał im dużo.
Zmarła po długiej chorobie 30 marca 2016 roku.
Na pewno pozostanie w naszych sercach jako prawy, wrażliwy, pełen taktu i wyrozumiałości nauczyciel i pedagog.
Kilka zdjęć: