JAN KAZIMIERZ SOBOCIŃSKI ( 1915 – 2004 r.)
Jan Kazimierz Sobociński urodził się 19.02.1915 roku (choć w metryce jest pomyłkowa data 20.02.1915) na Ziemi Dobrzyńskiej w miejscowości Skępe w rodzinie rymarza i pośród dziewięciorga rodzeństwa. Wojna, okupacja rosyjska powodowały bardzo trudne warunki w dzieciństwie, bieda, głód, choroby. Po zakończeniu wojny został wysłany do ochronki prowadzonej przez siostry zakonne – skrytki, tam uczył się wierszy, pieśni, abecadła. W 1920 roku przeżył najazd bolszewicki.
W 1922 roku rozpoczął naukę w szkole powszechnej, którą mimo braku podręczników i wielu zajęć w gospodarstwie ukończył w 1929 roku jako jeden z najlepszych. Ojciec, choć pragnął wykształcić syna na dobrego rzemieślnika zgodził się na dalszą naukę w seminarium nauczycielskim.
Lata w seminarium to lata światowego kryzysu gospodarczego (1929 – 1934), wymagały ze strony „studenta” i rodziny wielu wyrzeczeń. Ulubionym przedmiotem była matematyka, znienawidzonym wychowanie fizyczne (za brak łyżew otrzymał ocenę niedostateczną w I półroczu). Seminarium wychowywało w duchu patriotycznym. Po ukończeniu szkoły w 1934 roku Jan Sobociński zgłasza się na ochotnika do wojska i zostaje skierowany do Szkoły Podchorążych w Brodnicy, którą ukończył w stopniu kaprala podchorążego.
Z uwagi na panujące bezrobocie dopiero po dwóch latach otrzymuje propozycje posady – nauczyciela dzieci polskich we Francji i pracy pedagogicznej w konińskiem. Pozostaje w kraju i podejmuje pracę nauczycielską we wsi Koszuty, a następnie Sławsku.
Wiosną 1938 roku otrzymuje stopień oficera rezerwy i odbywa ćwiczenia wojskowe we Wrześni, a wraz z wybuchem wojny melduje się w jednostce mobilizacyjnej w Skierniewicach. W Kowlu zostaje zdemobilizowany przez wojska rosyjskie i 15.10.1939 roku unikając niewoli powraca do domu.
W 1941 roku zostaje aresztowany i wywieziony na roboty do Turyngii wraz z grupą 80 Polaków do majątku Aga. Tam prowadzi w wolnych chwilach podziemne nauczanie polskich dzieci. W tymże majątku zawiera związek małżeński z Honoratą Kordylewską, w 1944 roku urodził się syn Jan.Po wojnie nie czekając na zorganizowaną repatriację powraca wraz z rodziną do kraju i podejmuje pracę w szkole w Krzymowie, oraz współuczestniczy w budowie szkoły w Jaroszynie.
W 1947 roku J.Sobociński zdał egzamin na WKN w Poznaniu, a po jego ukończeniu został zatrudniony w Liceum Pedagogicznym w Ośnie Lubuskim. Panujące wzorowe stosunki koleżeńskie uległy zakłóceniu po wstąpieniu do partii jednego z nauczycieli, co w konsekwencji w 1951 roku spowodowało rozesłanie wszystkich nauczycieli za „nieprawomyślność” po całym województwie.
Jan Sobociński zostaje skierowany do szkoły przy Zakładzie Leczniczo – Wychowawczym w Świebodzinie, którego kierownictwo objął dr Lech Wierusz. W szkole uczy matematyki, języka niemieckiego, prowadzi zajęcia chóru, zakłada Szkolne Koło Krajoznawczo-Turystyczne im. L. Teligi, organizuje szereg wycieczek krajoznawczych. Mimo, że zamknięty charakter zakładu dawał poczucie bezpieczeństwa nie pozostawiono J. Sobocińskiego w spokoju np.: gdy w 1969 roku w gronie nauczycieli i byłych wychowanków przygotowywano publikacje o XX leciu szkoły, swojej pracy nie mógł firmować własnym nazwiskiem. Podobnie w 1970 roku, na zebraniu Związku Chórów Polskich wszyscy dyrygenci wysunęli powtórnie kandydaturę Sobocińskiego na dyrektora artystycznego związku, i tym razem ówczesne władze polityczne i oświatowe się sprzeciwiły, w wyniku czego związek upadł.
W 1975 roku Jan Sobociński przeszedł na emeryturę, dyrektor szkoły nakłaniał do dalszej pracy „choćby na cały etat”. Wkrótce po wygłoszeniu w kościele sprawozdania z pielgrzymki do Rzymu otrzymuje całkowite wymówienie, bo ” taki człowiek nie może mieć kontaktów z dziećmi polskimi”. Zezwolono jednak na pewną działalność społeczną, gdyż w rękach Jana Sobocińskiego spoczywało przez ponad 20 lat kierownictwo Chóru „Harfa” . Prowadził też chór przy Spółdzielni „Przemysł Drzewny”, należał do rady nadzorczej PSS. Od 1971 roku Jan Sobociński pracował w Wyższym Seminarium Duchownym w Gościkowie jako lektor języka niemieckiego, poświęcając swój czas działalności społecznej. Zajmuje się także pisarstwem: jest autorem pierwszego z „Zeszytów Świebodzińskich” pt. Pierwszy Chór Ziemi Lubuskiej „Harfa” ( 1984r.), tłumaczem tekstów historycznych dotyczących Ziemi Świebodzińskiej. W 2000 r. wydał pracę naukową „Paradyż – placówka wychowawcza w latach 1836 -1952 ” nakładem UAM. Za zasługi dla Kościoła otrzymuje od Papieża Jana Pawła II wysokie wyróżnienie – Krzyż „PRO ECCLESIA ET PONTIFICE”.
Wraz z odznaczeniem otrzymuje dyplom, którego pełny tekst w tłumaczeniu z języka łacińskiego brzmi:
łaskawie nadaje i przekazuje
Janowi Kazimierzowi Sobocińskiemu
Order Krzyża Świętego
DLA KOŚCIOŁA I PAPIEŻA
ustanowiony dla szczególnie wyróżniejących się
gorliwą pracą i wiedzą
udzielając mu jednocześnie praw
dekorowania się osobiście tym znakiem.
W 1999 r. gości w swoim domu, z okazji Dnia Nauczyciela, Premiera Jerzego Buzka.
Podczas obchodów 700 Lecia Miasta Świebodzin Jan Sobociński otrzymuje zaszczytny tytuł Honorowego Obywatela Miasta i Gminy Świebodzin.
Jest ojcem czwórki dzieci, ma siedmioro wnucząt i jedną prawnuczkę.
Profesor Jan Sobociński nauczył nas otwartości, tolerancji, chęci poznania kraju i ludzi oraz wielkiego szacunku dla chleba i pracy. Te wartości spowodowały potrzebę utrzymywania dalszej przyjaźni między nami i naszym Wspaniałym Mentorem, realizacją jest właśnie od trzydziestu lat działająca „Grupa Opty”.
A oto słowa wpisane do naszej kroniki przez Profesora Sobocińskiego po otrzymaniu tytułu Honorowego Obywatela – dnia 1 czerwca 2002 roku:
Cytat:
„Dzień dzisiejszy zaliczam do najszczęśliwszych w moim długim życiu.
Spotkał mnie zaszczyt, o jakim nawet myśleć nie mogłem. Nie to jest dla mnie najważniejsze, że rada miasta Świebodzin nadała mi tytuł honorowego obywatela ale to, że wymusili to na niej moi dawni uczniowie, z których większość mieszka z dala od tego miasta. Do sumiennej pracy wdrożyli mnie moi Rodzice, rozwinęła te skłonności i nawyki szkoła, zwłaszcza Państwowe Seminarium Nauczycielskie w Wymyślinie, mój ksiądz prefekt Jan Krystosik.
Więc starałem się obrany zawód nauczyciela uprawiać nienagannie. Uczyłem, starałem się jakoś wpływać na kształtowanie charakterów, ostrożnie przeciwdziałałem ateizacji i sowietyzacji wychowanków. J nie rozpieszczałem ich, nie chciałem być dobrym wujkiem, nie oczekiwałem wdzięczności. Czasem nawet celowo im dokuczałem. Pamiętam, jak na wycieczkach nie tylko zmuszałem ich do notowania spostrzeżeń, ale zabraniałem zabierać aparaty radiowe lub kupować lody. A dziś ci dawni wychowankowie wysuwają moją kandydaturę do wyróżnień, pokonują setki kilometrów, aby uczestniczyć w moim ważnym dniu.
Patrząc na nich – może to ostatnie nasze spotkanie ? – powstrzymuję łzy szczęścia. Myślę, że warto być nauczycielem. Przecież ci uczniowie to obecnie mężowie, żony, rodzice dorastających dzieci, to dobrzy, mądrzy ludzie, którzy zajmują ważne stanowiska w społeczeństwie i dobrze się z nich wywiązują.
A jednak pamiętają o swoim starym nauczycielu.”
Bóg Wam za to zapłać.
Jan K. Sobociński
Oryginalny tekst Profesora :